Towlesa nie znałam wcześniej.
Była to jedna z tych podróży, w którą wybrałam się„bez żadnych oczekiwań”. Tego typu wojaże zawsze wiążą się z ryzykiem. Bywają kompletną stratą czasu, czasem są tak nijakie, iż po chwili się o nich zapomina, ale trafiają się również i te, które przez moment pozwalają nam znaleźć się gdzieś daleko, tam, gdzie nie ma „tu i teraz”.
Ale po kolei…
Zaparzyłam kawę, przygotowałam ulubione herbatniki, usiadłam w ukochanym starym fotelu ustawionym na wprost okna i zaczęłam czytać.
I wiecie co?
Pyszna ta opowieść Amora Towlesa…
Napisana elegancko, pełna uroku i wdzięku, nostalgiczna (ach! Ile tu jej!) i tętniąca życiem. Opowiadająca tak wiele i w tak piękny sposób, a przy tym bez tego okropnego egalitarnego wzdęcia i pompatyczności, których troszkę obawiałam się czytając opis fabuły przygotowany przez wydawcę.
Niemal od razu poczułam się niczym za dawnych czasów, kiedy będąc małą dziewczynką wsłuchiwałam się w różne wspaniałe opowieści mojej śp. babci o ludziach, których już nie ma między nami i świecie, który nie istnieje.
Lubię to uczucie, gdy opowieść tak pochłania, że wyrywa z „tu i teraz”. Towlesowi naprawdę udało się mnie przenieść do Metropolu i niczym cień kroczyć za hrabią Rostowem. Za to właśnie kocham książki!:-)
Co mogę Wam zdradzić o „Dżentelmenie w Moskwie”?
Na pierwszy rzut oka jest to historia człowieka skazanego na dożywotnie zamknięcie w maleńkim pokoiku na poddaszu najbardziej ekskluzywnego hotelu Moskwy, Metropolu (wyobrażacie sobie to – zamknięci niczym ptaszek w złotej klatce?). Tak naprawdę to też opowieść o Rosji i Rosjanach, o kraju wielkich artystów (Puszkinie, Tołstoju, Majakowskim i wielu innych) i szlachetnych ludzi.
W murach hotelu jeden człowiek traci prawo bycia panem swego losu, a na zewnątrz rozgrywają się największe tragedie XX wieku. Przyglądamy się nie tylko dramatowi jednostki, ale i społeczeństwa. Ani Aleksander Ilijicz Rostow, ani nikt inny nie jest już panem swego losu. Nadeszły ciężkie czasy. Przetrwanie w takim świecie jest prawdziwą sztuką.
Paradoksalnie nasz główny bohater skazany przez bolszewicki sąd na dożywocie w hotelu staje się największym szczęściarzem w całej Rosji (Ale jak to? O tym już dowiecie się podczas lektury). Ten skazaniec i farciarz w jednej osobie udowadnia nam, że bez względu na to, w jak podłym czasie przyszło nam żyć warto mieć zasady. Największą potęgą w tej nierównej walce staje się sam człowiek i jego wewnętrzne bogactwo.
Warto wybrać się w podróż z Rostowem?
Amor Towles pokazał mi, że można dziś pisać o Rosji i Rosjanach w piękny sposób. „Dżentelmen w Moskwie” to powieść pełna życiowych mądrości, filozoficznych refleksji i wspomnień o wspaniałych ludziach i ludzkich relacjach. Czytelniczy rarytas. Opowieść, która naprawdę ma moc wyrwania nas na chwilę od rzeczywistości. Zdecydowanie warto wybrać się w osobliwą podróż z Rostowem do ekskluzywnego Metropolu by tam popatrzeć na Rosję Puszkina, Tołstoja i Turgieniewa!